top of page

Serwis informacyjny

Zdjęcie autoraWitold Augustyn

Złap Oddech

Filippia - Ekstrawagancja Miłości

Złap oddech – zanurz się w Bożej Miłości – oto hasło na ten tydzień. W sercu tekstów wybranych na dzisiejsze spotkanie, bije puls Bożego działania, który jak rytmiczne tam-tamy, wciąż przyciąga uwagę ludzi do Jego nieskończonej mocy i miłości.


W Psalmie 78 poeta maluje obrazy słowami. Psalmista przywołuje obrazy potężnych cudów, jakie Bóg dokonał dla Izraelitów. Mamy tu przed sobą majestatyczny fresk Boga, który rozdziela morze, i Miłosiernego Ojca, który z kamiennego serca pustyni wydobywa strumienie wody dla swojego pragnącego ludu. W relacji z Księgo Wyjścia (17:1-7) Izraelici stają się symbolem naszych ludzkich lęków i wątpliwości. W ich narzekaniach słyszymy echa naszych własnych wewnętrznych bojów. A jednak, w odpowiedzi na ich wołanie, Bóg czyni niezwykły cud, przemieniając suchą, twardą skałę w źródło życiodajnej wody. W Filipian (2:1-13) Paweł kreśli nam portret Jezusa, który jest esencją pokory. Jezus, Król wszechświata, nie wybiera purpurowego tronu, lecz staje się sługą. To przypomnienie, że nasza siła jako wierzących nie polega na dominacji, lecz na miłości i pokorze, które odzwierciedlają serce Boga. W Ewangelii Mateusza (21:23-32) Jezus, z niezrównaną mądrością, stawia wyzwanie tym, którzy próbują podważać Jego autorytet. Używa przypowieści, które są jak lustra, odbijające intencje serca każdego słuchacza.


W tych tekstach płonie ogień Bożego działania i relacji z Jego ludem. Czy to przez spektakularne cuda na pustyni, czy przez głęboką pokorę Jezusa, Bóg przyzywa nas do siebie. Jest jak kompozytor, który tworzy symfonię z naszych odpowiedzi na Jego wezwanie miłości - czasami są to nuty radości i posłuszeństwa, innym razem nuty wątpliwości czy buntu. Ale niezależnie od tonu naszej odpowiedzi, Boży refren pozostaje niezmienny: nieskończona miłość, łaska i pragnienie bycia z nami.



Ze średniowiecznej anegdoty dowiadujemy się, jak pewien młody mnich zwrócił się do starszego mnicha ze swojego klasztoru z prośbą o radę dotyczącą duchowego wzrostu. - Chciałbym wiedzieć, jak stać się prawdziwym chrześcijaninem, powiedział młody mnich. Starszy zabrał go na spacer wzdłuż rzeki. Niespodziewanie, bez ostrzeżenia, zepchnął młodego do wody i przytrzymał jego głowę pod powierzchnią. Młodszy mnich zaczął się szamotać, desperacko próbując podnieść głowę. Wreszcie, kiedy wydawało się, że młody mnich nie ma już powietrza, starszy wypuścił go, a młodzieniec wyłonił się z wody, łapczywie łapiąc oddech. Po chwili starszy mnich powiedział: - Jeśli pragniesz Chrystusa tak bardzo, jak teraz pragnąłeś powietrza, wtedy naprawdę zrozumiesz, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem.


Ta niemal kryminalna historia ukazuje, że czasem nie potrzeba wielu słów, aby dać konkretny przekaz. Pragnienie Jezusa i nasze pragnienie życia w zgodzie z Jego nauką powinno być tak silne, jak pragnienie powietrza. Przy takim podejściu, każde poświęcenie, każda pokora staje się naturalna. Jako że nie żyjemy w średniowieczu pozwólcie, że dzisiejsze nauczanie poświęcę w wielu słowach odnoszących się do nauki Pawła z Tarsu.


1 Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli - jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie - 2 dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, 3 a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. 4 Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! 5 To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. 6 On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, 7 lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, 8 uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. 9 Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, 10 aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. 11 I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca. 12 A przeto, umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma. 13 Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą. (Filipian 2:1-13 BT)


Filipian 2:1-13, znane jest jako hymn kenotyczny, to jeden najbardziej fascynujących fragmentów Nowego Testamentu. Tym, co wyróżnia ten fragment Pisma, to jego głęboki wgląd w tajemnicę wcielenia się Słowa, które objawia zarówno Boskość, jak i człowieczeństwo Jezusa Chrystusa. Autor, apostoł Paweł, w misterny sposób przedstawia nam Jezusa, który mimo swojej Bożej natury, nie traktował jej jako coś, co miałby dla siebie zachować, ale ogołocił się, przyjmując postać sługi. W tych wersetach odnajdujemy niesamowity obraz Chrystusa – Króla wszechświata, który staje się służącym, Boga, który staje się człowiekiem. Paweł, korzystając z tego hymnu, nie tylko prezentuje głębię teologii, ale także podkreśla postawę, jaką każdy chrześcijanin powinien przyjąć: pokorę i posłuszeństwo względem woli Ojca, naśladując postawę samego Jezusa. List do Filipian to jeden z „więziennych” listów Pawła. Narodził się w sercu apostolskiego buntu przeciwko przeciwnościom losu. Chociaż otoczony murem celi, prawdopodobnie w majestatycznym Rzymie, Paweł nie pozwolił, by jego duch został skrępowany. Z płonącą iskrą w sercu zwraca się do wspólnoty w Filippi, której bliskość była dla niego niczym balsam na ranę. Filipia to nie tylko miejsce, gdzie Paweł z entuzjazmem rozpoczynał europejską misję, ale także kolebka jednego z pierwszych kościołów na tym kontynencie. To miejsce, z którym łączyła go nić nierozerwalnej więzi, co rezonuje w każdym słowie tego listu.


Filippi to nie tylko miasto; to skrzyżowanie dróg. Umiejscowione przy pulsującej życiem Via Egnatia, stanowiło klejnot handlowy i kulturalny tego regionu. Teraz to teren Macedonii Wschodniej, przez którą przebiega autostrada Egnatia Odos. Tutaj Paweł, wędrowiec między światami, zderzył się z mozaiką kultur i tradycji, co ukształtowało unikalny obraz tej nowonarodzonej wspólnoty chrześcijańskiej. I choć ta różnorodność niewątpliwie dodawała kolorytu, mogła również rodzić napięcia i wyzwania. W liście, Paweł nie tylko przesyła gorące emocje do wspólnoty, ale także z pasją podkreśla wartości stanowiące fundament chrześcijaństwa: jedność serc, radosne życie i pokorę. Namawia Filipian, by w kulturze pełnej sprzeczności znaleźli wspólny język, oparty na wzajemnym szacunku i zjednoczeniu ducha. Wszystko to w cieniu swojego więziennego losu oraz wielkiej misji ewangelizacji Europy. Paweł nieustannie przypomina, że prawdziwa radość i spójność rodzą się z głębokiej i niezłomnej więzi z Chrystusem, niezależnie od burz, które przetaczają się przez nasze życie.


1 Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli - jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie - 2 dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego,


Już na samym początku drugiego rozdziału Listu do Filipian, Paweł kreśli wizję jedności tak palącej i intensywnej, że wręcz mami nas swoją głębią. W zaledwie kilku słowach, niczym malarz za pomocą kilku pociągnięć pędzla, odsłania przed nami portret chrześcijańskiego braterstwa, wibrującego od duchowych prądów. Gdy Paweł mówi o pocieszeniu w Chrystusie, nie chodzi tu o powierzchowną duchową ulgę. To raczej jak melodramatyczny akord, który odzwierciedla jedność w doznaniu zbawienia i głęboko zanurza w miłości Chrystusa. Jakby przemawiając bezpośrednio do naszych dusz, Paweł prowokuje nas do refleksji: jeśli naprawdę zatopiliśmy się w tej miłości, czy nie powinno to wpłynąć na to, jak żyjemy w jedności z innymi wierzącymi? Następnie przechodzi do słowa "miłość" – ale uwaga, to nie jest miłość w wersji popkulturowej! To raczej potężna, wszechogarniająca siła, której korzenie sięgają miłości Boga do nas. To nie tylko platoniczne uczucie, ale wręcz wybuchowa mieszanka działania, które objawia się w autentycznej trosce o innych. Przez "udział w Duchu" Paweł uderza w strunę, która brzmi niczym echa boskiej melodii. Nie chodzi tu tylko o teologiczne dogmaty czy suche doktryny. To głębokie zakotwiczenie w Duchu Świętym, który tkwi w nas, spajając wierzących w harmonijną symfonię, w której wszyscy są współtwórcami boskiego dzieła. Kulminacyjny punkt tej refleksji to współczucie. Dla Pawła to nie tylko etyczny imperatyw, ale naturalna konsekwencja życia w jedności. Jeśli jesteśmy częścią jednego duchowego ciała, to jak organy w ludzkim ciele, powinniśmy reagować na każdy ból, każdą radość, każdą potrzebę. Paweł w tych kilku wersetach tworzy złoto duchowej prawdy. Jedność wierzących dla niego, to nie tylko chwilowe uczucie czy dogmat, ale pulsująca siła, której źródła sięgają Chrystusa, miłości, Ducha Świętego i palącego pragnienia bycia na służbie innym.


3 a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. 4 Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!


W wersetach 3-4, Paweł wyłuszcza esencję społeczności chrześcijańskiej, przy czym czyni to z pasją i niesamowitą klarownością. Zamiast prostego przewodnika po dobrych manierach, serwuje nam nasycone duchową głębią nauki na temat relacji wśród wierzących. Początek jest niczym skąpana w czerwieni stop-klatka: nie czynić nic w ramach "współzawodnictwa ani dla próżnej chwały ". W tym kontekście, ambicja to niezdrowe pragnienie bycia na szczycie, jeśli ma to oznaczać deptanie po innych. Próżność zaś jest jak błyszcząca bańka mydlana – piękna z daleka, ale pusta i krucha z bliska. Obie te postawy przypominają krzywe zwierciadło, które odbija jedynie nasze kontury, zatracając prawdziwe oblicze chrześcijaństwa. Za stop-klatką następuje przejście w zupełnie inny ton – Paweł śpiewa pochwałę "pokory". Ale uwaga! Ta pokora nie jest typowym skromnym unikaniem wzroku. To raczej męska, odważna postawa, w której świadomie wybieramy stawianie innych na piedestale, nie dlatego, że czujemy się mniej wartościowi, ale dlatego, że kochamy głęboko i autentycznie. W wersie 4, Paweł niemal jak reżyser filmowy, zwraca naszą uwagę na szeroki plan, przypominając, by nie patrzeć jedynie na swoją niewielką scenę życia, ale rozszerzyć perspektywę na całe przestworze doświadczeń innych ludzi. Nie chodzi tu o zapominanie o sobie, ale o otwarcie oczu i serca na całe bogactwo ludzkiego doświadczenia wokół nas.


Apostoł przypomina nam, że życie chrześcijańskie to nie samotna podróż w poszukiwaniu osobistej chwały, ale fascynująca ekspedycja w służbie innym. Centralnym składnikiem tego koktajlu jest pokora, która, wbrew powszechnym przekonaniom, jest siłą napędową prawdziwej miłości i jedności w Ciele Chrystusa.


5 To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. 6 On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, 7 lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, 8 uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej.


Oto perełka teologiczna, skrywająca w sobie tajemnice tak niewyobrażalne, że każde jej czytanie jest jak nurkowanie w najgłębszych oceanicznych przestworzach. Kenoza – "ogołocenie" Jezusa – ukazuje dramaturgię duchową, w której Chrystus, niczym aktor wielkiej sceny kosmicznej, przeistacza się z Bóstwa w człowieczeństwo, wybierając drogę pełną pokory aż po krzyżowy finał. Już w wersie 5 Paweł, niczym cierpliwy nauczyciel, wciąga nas w ten teologiczny thriller, wskazując, byśmy zanurzyli się w myślach i uczuciach samego Jezusa. To jak zaproszenie do wejścia w kulisy wielkiego spektaklu, gdzie możemy poznać intencje głównego bohatera. Kiedy przechodzimy do wersu 6, spotykamy Jezusa w pełni Jego boskości, ale zamiast trzymać się tej Boskiej natury jak klejnotu, On traktuje ją niczym przejściowy strój. Jezus nie pragnie być na wieczne czasy postrzegany jako wszechmocny Bóg, lecz pragnie przybliżyć się do nas – swojego stworzenia. W wersie 7 doświadczamy szoku: Król wszechświata, twórca gwiazd i planet, "ogołaca się" do roli... służącego. To niczym scena z filmu, gdzie król przebiera się za prostego człowieka, by lepiej poznać swoje królestwo. Ale tu, Jezus idzie dalej – nie chce być tylko obserwatorem, on chce służyć!


I wreszcie, w wersie 8, Paweł dostarcza nam emocjonalnego ciosu. Jezus, ten sam, który kroczył po wodzie i wskrzeszał umarłych, poddaje się najbardziej hańbiącej śmierci w tamtych czasach – śmierci na krzyżu. To nie jest zwyczajny bohater, który poświęca się za ideę; to Bóg, który umiera za swoje stworzenie. Te wersety to prawdziwa symfonia duchowej głębi. Jezus, przemierzając drogę od tronu Bożego do drzewa krzyża, ukazuje nam miłość tak niewyobrażalną, że słowa ledwie są w stanie ją opisać. To opowieść o Boskiej pokorze, która pokazuje, jak daleko Bóg jest gotów pójść w swojej miłości do nas.


9 Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, 10 aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. 11 I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.


9-11 to niczym gromkie, triumfalne crescendo w symfonii Bożego zbawienia. Po intymnym opisie upokorzenia Jezusa, Paweł odmalowuje niesamowite obrazy Jego triumfu, które przyprawiają o ciarki na skórze i wstrząsają sercem. W wersie 9, Paweł rzuca się w wir celebracji. Kiedy mówi " Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył ", jest to jakby triumfalny werdykt niebiańskiego sądu. Słowo "wywyższył" brzmi niczym fanfara zwycięstwa – nie chodzi tu o proste podniesienie, ale o koronację Króla królów! Gdy Paweł pisze o imieniu, które jest ponad wszelkie imię, jest to tak, jakby nakreślił w naszym umyśle wizję niebiańskiej ceremonii, podczas której Jezus otrzymuje królewski diadem. W starożytności imię miało moc – a imię Jezusa? To jakby wybuch Supernowej, który przyćmiewa wszystko inne w kosmosie. W wersie 10 Paweł mówi o globalnym, wszechogarniającym pokłonie. " Aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano " to nie jest tylko ludzki frazes – to uniwersalna owacja! Wyobraź sobie każde stworzenie, od najmniejszej komórki do najbardziej majestatycznych galaktyk, składających hołd Królowi wszechświata. A w wersie 11? To jakby finał finałów. Wszyscy, wszędzie, w każdym zakątku wszechświata, wyznają, że "Jezus Chrystus jest PANEM". To nie jest tylko wyznanie – to eksplozja serc, coś na kształt wielkiego kosmicznego chóru. Jezus, który wcześniej został przedstawiony jako uosobienie pokory, teraz jest ukazany jako wszechpotężny, niezwyciężony Król wszechświata. To jest prawdziwa opowieść o upadku i zmartwychwstaniu, o śmierci i wiecznym życiu, o pokorze i triumfie.


12 A przeto, umiłowani moi, skoro zawsze byliście posłuszni, zabiegajcie o własne zbawienie z bojaźnią i drżeniem nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma. 13 Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą


Tu mamy wskazówkę, jak reflektor skierowany na ścieżkę duchowej podróży. W tych wersach Paweł kreśli obraz, który jest zarówno wyzwaniem jak i nadzieją – od uniwersalnych prawd o Jezusie, przechodzi do serca każdego czytelnika, wzywając go do głębokiej introspekcji. Gdy zaczyna w wersie 12, słyszymy echo przeszłości Filipian: ich wierność, ich posłuszeństwo. Ale jest tu też coś więcej - prawie jak uczucie nostalgii przeplatane z ojcowską troską. " zawsze byliście posłuszni " - mówi Paweł, ale zaraz dodaje: " nie tylko w mojej obecności, lecz jeszcze bardziej teraz, gdy mnie nie ma." To jest wezwanie do głębszej, autentycznej wierności. A potem te słowa: "z bojaźnią i drżeniem" - nie są tu by straszyć, ale by budzić w nas głęboki respekt, wręcz podziw wobec majestatu Bożego. W wersie 13, Paweł dokonuje mistycznego zwrotu, dodając iskrę nadziei. Mówi, że to Bóg jest tym, który działa w nas – to niesamowita siła napędzająca nasze duchowe serca. Nie jesteśmy sami w naszym dążeniu! W tych słowach czujemy Bożą obecność, Jego wsparcie i prowadzenie. To jakby delikatne przypomnienie: Choć wyzwanie jest wielkie, jesteście prowadzeni przez wszechmocnego Boga.


List do Filipian rozbłyskuje niczym klejnot wśród literatury Nowego Testamentu. Apostoł Paweł, z artystyczną precyzją i głębokim zrozumieniem, ukazuje w nim majestat i tajemnicę Chrystusa, jednocześnie kreśląc mapę właściwie pojętej duchowej postawy. W otoczeniu współczesnego świata, gdzie dominującą walutą jest ego i gdzie duma jest wynoszona na piedestał, Paweł wskazuje inną drogę – drogę Jezusa, który oddał siebie w pokorze i służbie. W takim kontekście, pokora Chrystusa nie jest słabością, ale odważnym i rewolucyjnym aktem miłości.


Świat, który jest jak rozbity kalejdoskop – pełen różnic i podziałów – potrzebuje więcej niż kiedykolwiek ludzi, którzy będą mostami, a nie murami. Chrześcijanie, natchnieni słowami Pawła, są wezwani, aby przekraczać granice, spajać różnice i szukać jedności w miłości Chrystusa. W środowisku, gdzie ludzie są zatopieni w kult "ja", gdzie niezależność jest uwielbiana jak złocony bóg, Paweł przypomina nam, że prawdziwa wolność pochodzi z poddania się woli Boga. Zamiast krążenia wokół własnego ego, powinniśmy kierować swoje serca ku Bogu, pozwolić Mu prowadzić nasze kroki, wpłynąć na nasze decyzje. Poprzez sugestywne przenikanie się wersetów 12-13, czujemy, że nasza duchowa podróż nie jest samotnym marszem. Nie jesteśmy pozostawieni sami sobie, ale jesteśmy napełnieni Bożą mocą, która kieruje, inspiruje i przekształca. W świecie pełnym potrzeb, gdzie ludzie cicho przeżywają ból, Paweł wzywa chrześcijan, aby stali się rękoma i nogami Chrystusa, służąc innym z czystym sercem tak, jak On służył.


Ten list to prawdziwy kompas duchowy. W epoce pełnej zgiełku i dezinformacji, to wezwanie do życia w świetle Ewangelii, z pasją, miłością i... ekstrawagancką, niewzruszoną wiarą, która świeci jaśniejąc w ciemnościach. Bądźmy pochodnią Chrystusa!

 

ks. Witold Augustyn

Comments


bottom of page