top of page

Serwis informacyjny

Zdjęcie autoraWitold Augustyn

NAJWAŻNIEJSZE PRZYKAZANIE

Miłość, której naucza Jezus, nie jest wygodną emocją, lecz potężną siłą, która przemienia serce i życie. Może czas przestać szukać łatwych dróg i odważyć się wejść na tę, którą wskazuje nam Jezus – drogę, gdzie każde działanie, każda decyzja wyrasta z miłości, która nie zna granic?

Słowa Ewangelii według Świętego Marka


Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?» Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych». Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary». Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.


Marek 12, 28b-34


Drodzy,


w dzisiejszej Ewangelii Jezus odpowiada na pytanie, które dotyka głębi życia: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?” Jezus mówi bez wahania, że najważniejsze to kochać: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, z całego serca, z całej duszy, z całego umysłu i z całej swojej siły. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mk 12, 30-31). Te słowa niosą obietnicę, ale jednocześnie stawiają przed nami wyzwanie, bo ta miłość nie jest emocją, która przychodzi i odchodzi. To droga, która wymaga każdego dnia zaangażowania, odwagi i obecności tu i teraz.


Św. Franciszek z Asyżu, którego całe życie było świadectwem miłości czynnej i bezwarunkowej, mówił: „Głoście Ewangelię zawsze, a gdy potrzeba, używajcie słów.” Co to oznacza? Franciszek przypomina nam, że miłość, o której mówi Jezus, jest aktem, nie tylko deklaracją. Czy naprawdę żyjemy Ewangelią, czy jedynie o niej mówimy? Czy nasze działania są pełne miłości, czy jedynie pragniemy miłości dla siebie? Pomyślmy, jak często potrafimy mówić o Bogu, o wartościach, o Ewangelii, ale czy nasze czyny naprawdę to potwierdzają? Czy ludzie wokół nas widzą w nas świadectwo tej miłości, czy jedynie słowa, które nie mają pokrycia?


Kiedy Jezus mówi o miłości, mówi o pełnym zaangażowaniu: „z całego serca, z całej duszy, z całego umysłu i z całej swojej siły.” To miłość, która obejmuje każdy aspekt naszego życia – nie jest dodatkiem, ale fundamentem. Czy naprawdę jesteśmy gotowi na to całkowite oddanie? Pomyślmy – ile jest w nas lęku, by pójść za tym w pełni? Iluż z nas pragnie wygodnego chrześcijaństwa, w którym miłość do Boga mieści się w ramach komfortu, nie naruszając naszych planów ani przyzwyczajeń? Może dzisiejsza Ewangelia wzywa nas, byśmy zrezygnowali z tej wygody, by nasza wiara przestała być jedynie elementem życia, a stała się jego sercem?


Św. Tomasz z Akwinu pisał, że „miłość jest aktem woli, który prowadzi nas do największego dobra.” To piękne i jednocześnie trudne – bo prawdziwa miłość nie jest chwilowym zapałem, ale wyborem, który podejmujemy każdego dnia, czasem wbrew naszym nastrojom, zmęczeniu, a nawet wbrew naszemu egoizmowi. Miłość wymaga, byśmy stawiali dobro drugiego człowieka ponad własne wygody i ambicje. Czy naprawdę jesteśmy gotowi na takie życie? Może czas skonfrontować się z naszymi motywacjami. Czy nasze działania, relacje, decyzje wynikają z miłości do Boga i bliźniego, czy są raczej podporządkowane naszym potrzebom, pragnieniom i poczuciu własnej wartości?


Jezus mówi również, byśmy „miłowali bliźniego jak siebie samego.” Łatwo jest kochać tych, którzy nas kochają, którzy myślą i działają podobnie, ale co z tymi, którzy nas rozczarowują, którzy są trudni, którzy nie spełniają naszych oczekiwań? Filozof Gabriel Marcel pisał, że „miłość to decyzja, by powiedzieć drugiemu: nigdy cię nie opuszczę.” Czy my naprawdę potrafimy kochać w ten sposób? Czy umiemy być wytrwali w miłości nawet wtedy, gdy jest trudno, gdy nasza cierpliwość jest wystawiona na próbę, gdy nie widzimy korzyści ani wdzięczności? Ta Ewangelia konfrontuje nas z pytaniem: czy nasza miłość jest prawdziwa, czy też jest jedynie kalkulacją i oczekiwaniem na wzajemność?


I wreszcie, co z miłością do samego siebie? Jezus mówi, byśmy kochali bliźniego jak siebie samego. A więc miłość do siebie jest fundamentem, na którym opiera się nasza miłość do innych. Ale ile razy w naszym życiu pojawia się samokrytyka, brak akceptacji, poczucie niewystarczalności? Czy umiemy spojrzeć na siebie z miłością, którą daje Bóg? Św. Bernard z Clairvaux mówił: „Miłość do siebie jest początkiem drogi do Boga.” Czy umiemy siebie zaakceptować, czy szukamy wartości na zewnątrz, w cudzych oczach, w sukcesach, w spełnianiu czyichś oczekiwań? Może Bóg pragnie nam przypomnieć, że nasza wartość nie zależy od tego, co osiągniemy, ale od tego, że jesteśmy Jego dziećmi, godnymi miłości i akceptacji już teraz.


A więc, czy jesteśmy gotowi na tę miłość, której uczy nas Jezus? Miłość bezinteresowną, wymagającą, pełną zaangażowania? Erich Fromm pisał, że „miłość to akt woli” – coś, co nie przychodzi automatycznie, ale co wymaga świadomego wysiłku, troski i poświęcenia. Może to czas, by spojrzeć na swoje życie i zapytać: czy naprawdę żyję miłością? Czy jestem gotów podjąć ryzyko, trud, niekiedy wyrzeczenie, by ta miłość stała się fundamentem mojego życia? Jezus nie obiecuje, że ta droga będzie łatwa, ale obiecuje, że warto nią podążać. To wezwanie, które może nas przerażać, ale które jednocześnie daje prawdziwe życie.


Miłość, której naucza Jezus, nie jest wygodną emocją, lecz potężną siłą, która przemienia serce i życie. Może czas przestać szukać łatwych dróg i odważyć się wejść na tę, którą wskazuje nam Jezus – drogę, gdzie każde działanie, każda decyzja wyrasta z miłości, która nie zna granic?

 



Comments


bottom of page